Seria, która zaczęła się nawet, nawet (mało to filmów o grzecznych dziewczynach zakochujących się w łobuzach?) z każdą częścią dłużyła się coraz bardziej i miała coraz mniej sensu. Na ostatnią szłam już, by mieć z głowy, niemniej z mieszanymi uczuciami.
Nie jest źle. Film koncentruje się na Hardinie, litościwie oszczędzając widzom kolejnych rollercoasterów w związku głównych bohaterów.
Czy jest przekonujący? Nie. Czy finałowa scena ma choć trochę logiki? Nieee... Ale jako kropka na końcu całej serii jest znośniejsza niż część 4. I da się toto obejrzeć bez poczucia niesmaku. Chociaż tyle. Z głowy.