Najbardziej zrobiło na mnie wrażenie to jak poziom aktorstwa gwałtownie podskoczył po wejściu na scenę Emmy Thompson. Serio, jeszcze nigdy nie widziałam filmu w którym granica pomiędzy szmirą a porządną grą była tak wyraźnie zarysowana. Niestety po jej występie poziom filmu opada z powrotem na samo dno i się nie podnosi, potrzeba by było niestety o wiele więcej żeby go uratować ;(, ale jednak samo doświadczenie tego zderzenia było ciekawe (jako jedyna rzecz w filmie)
Ja mam zupełnie odmienne zdanie. O ile Emme Thompson uważam za świetną aktorkę to w tym filmie jej występ uważam za lekko przerysowany i naprawde niczym specjalnym się nie wyróżnia na tle głównych aktorów którzy wypadli znakomicie. Danie szansy nowym twarzom było dobrym pomysłem.