Dziwię się tak niskiej ocenie tego filmu, a dziwiłem się jeszcze bardziej, będąc gdzieś w 2/3 seansu - do tej pory wszystko wyglądało naprawdę bardzo porządnie i na dobrze zrealizowane. Zakończenie jednak nieco mi tę niską ocenę wyjaśniło - wygląda to tak, jakby reżyser miał te 90 minut na zrealizowanie filmu, nagle zorientował się, że jest już bliski limitu, więc położył głównego bohatera na ławce i wrzucił napisy. I tak nie dowiadujemy się nic o tym:
- co stało się z "Bananem"
- co stało się ze zwłokami
- co stało się z narzeczoną "Cyny", czy "Banan" wypełnił obietnicę i do niej ostatecznie dotarł. Swoją drogą - dlaczego nawet nie próbował jej szukać, jeśli wyszła ledwie 15 minut wcześniej? Może któryś z taksówkarzy obok motelu ją widział?
- czy i jak Wolański dowiedział się, że to nie jego syn zginął
- co się stało z synem Wolańskiego
- co się stało z tą prostytutką. Jeśli jest mało istotna, po co dowiadujemy się o pewnych szczegółach z jej życia?
- co się stało z tą trójką, ścigającą "Cynę".
Ponadto wątek z Figurą i Lubaszenko zupełnie niedokończony, urwany - zarówno te wątki osobne, jak i wspólny, zasygnalizowany w jednej ze scen.
Rozumiem tendencję do pozostawiania pewnych wątków otwartych, z nieoczywistym zakończeniem, pobudzających wyobraźnię widza; tu jednak jest ich zdecydowanie za dużo, film urywa się w momencie, kiedy tak naprawdę nic nie jest jeszcze jasne. Za to olbrzymi minus.
Ale, co ciekawe, ogląda się go do momentu zakończenia naprawdę dobrze. Twierdzę, że przedłużenie go o 15 minut i zamknięcie paru wątków sprawiłoby, że dziś mówilibyśmy o kolejnym bardzo dobrym polskim filmie z przełomu wieku. A tak to, niestety, przez zakończenie pozostaje spory niesmak, mimo że przez zdecydowaną większość film znajduje się na wysokim poziomie.