PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=876284}
7,4 5 456
ocen
7,4 10 1 5456
7,6 34
oceny krytyków
Vortex
powrót do forum filmu Vortex

re:mini.scencje

ocenił(a) film na 9

nawet dobry ten film, nawet dobry.. niby prosty, ale jego prostota jest zwodnicza. niby o umysłach, które umierają zanim pomrą ciała, ale nie dajmy się zwieść - umiera wszystko, wszyscy i rzecz wszelka. i matka, której umysł umiera przed ciałem; i ojciec, którego ciało umiera przed umysłem; i syn, który już jest martwy goniąc samotnie krople po srebrze; i wnuczek, który zmuszony jest na to wszystko patrzeć.

taki to zupełnie prosty i niepozorny film, w którym jedna jawna sztuczka specjalna starcza za dziesiątki tajnych i skomplikowanych sztuczek specjalnych choćby w Ojcu z hopkinsem zaprezentowanych (nie wspominając o tych ze Strefy Mroku sterlinga, które idą w setki oraz innych ilustracjach małej apokalipsy, których są tysiące). taki to zupełnie prosty i niepozorny film, którego tak zwaną wartością dodaną będą tak zwane bóle fantomowe widza po opuszczeniu ciemnej sali.

nadto jakiś przełom w twórczości gaspara albo tak mi się tylko wydaje. wyjście z psychodelirycznego tunelu na to oślepiające nieobecne światło, po latach eksplorowania mroków umysłu i filmowych notatkach z podziemia. bad trip na trzeźwo w pełnym świetle dnia. albo tak mi się tylko wydaje. że to koniec, zarazem - jako iż wistość rzeczy widzialnych ma charakter fraktalny - początek nowego rozdziału na produktywnej linii metodycznego ocierania się o to, co w poprzednim rozdziale próbką było zaledwie. zgrabną imitacją. hartowaniem stali. przymiarką do lotu, z którego nie będzie już powrotu. zręczną przy tym, owszem, nie powiem, ale jednak: symulacją - przy założeniu, że doświadczenie psychodeliczne jest symulacją śmierci, bo przecież coś tu jest na rzeczy - symulacją podróży do kresu nocy, ostatecznego atraktora dla ciała.

doświadczenie psychodeliczne zastąpiono tu doświadczaniem życia w jego aspekcie upadlającym, rzeczywistość magiczną - schyłkową rzeczywistością najniższej rangi; środki poszerzające świadomość - naturalnymi środkami, które ją redukują; proces rozwoju - procesem korozji; loty w kosmos - broczeniem w delirycznej krainie powolnego samotnego samounicestwiania; archaiczne techniki ekstazy - ciemną doliną śmierci; rytualne elementy transu - zwaną zgnilizną odpływu, bez wiary, bez nadziei, bez szans na zmartwychwstanie.

w zasadzie to body horror: pomarszczone twarze, piękne w swoim zużyciu, wytatuowane złymi doświadczeniami. tacy mili państwo, pani ka i pan demia - przez grób przeczołgani, żywcem pogrzebani, strachu pełni, niemocy, bezsilności i przerażenia. labirynt śmierci - przywołując tytuł jednej z powieści philipa k. dicka - unieważnia dekorację, wszystko tu jest brzydkie, straszne, obce. tu się nie maskuje pewnych prawd fałszywymi pocieszeniami. dokąd tuptał nocą jeż? przecież wiesz. odpowiedź zawsze zawarta była w pytaniu, czy nam się to podobało czy też nie. to jest lina, to czarodziej, nie wydostaniecie się, drzwi zamknięte.

a jednak, a jednak, przecież to co tutaj oglądamy - czy raczej czego doświadczamy - to wciąż jest tylko symulacja. ostatecznie to wciąż jest zabawa w kino, tylko kino. jednak różnica między tymi dwiema symulacjami wewnątrz symulacji obrazu kinowego jest taka, iż w tej pierwszej był dystans nieba i nie było łez, tutaj - jest się bliżej ziemi oraz wolno płakać.

no flesh shall be spared i tell ya, no flesh shell be spared.. zwana dokuczliwa zgnilizna odpływu (bez możliwości transcendencji jak mniemam, co powtarzam) tak bliska nas, widzów, nie była bodaj od czasu wspaniałej ilustracji przypływu i odpływu w dyptyku stana brakhage'a: Window Water Baby Moving i The Act of Seeing with One's Own True Eyes.

re:a. sumując: życzymy państwu bardzo niewygodnego seansu.

ocenił(a) film na 5
Westernik

Dlaczego nie używasz wielkich liter na początku zdania? Ciężko się Ciebie czyta, już nie mówiąc o zagmatwanym stylu...

ocenił(a) film na 9
Ewiatko

czołem, osobiście nie widzę niczego pogmatwanego w zdaniu: doświadczenie psychodeliczne zastąpiono tu doświadczaniem życia w jego aspekcie upadlającym, rzeczywistość magiczną - schyłkową rzeczywistością najniższej rangi. albo: pomarszczone twarze, piękne w swoim zużyciu, wytatuowane złymi doświadczeniami. albo: życzymy państwu bardzo niewygodnego seansu. i tak dalej, i tak dalej (sorki, wybrałem te trzy akurat losowo, na chybił-trafił, bo nie chce mi się czytać całości). no i co, jest podmiot, jest orzeczenie, a też zauważ proszę, iż nie ma tam żadnych liter, których byś nie znalazł w polskim alfabecie..

tu dochodzimy do kwestii tych nieszczęsnych liter właśnie.. powiem ci: ja nie lubię wielkich liter. co więcej: moje zdanie, z którym zresztą nie do końca się zgadzam, jest takie, że wielkie litery powinny przynależeć wyłącznie wielkim słowom. a takich słów nie znajduje zbyt wiele. być może nawet nie znajduję ich wcale. ergo: brak wielkich liter właśnie. to jest mój osobisty sprzeciw wobec komunikacji opartej na słowie, z natury swojej upośledzonej, kalekiej i skarlałej, acz innej niestety nie posiadamy.

ocenił(a) film na 5
Westernik

No, trudno, rób jak uważasz. Wyraziłam swoje zdanie, ale nie mam na to wpływu. Pozdrawiam

ocenił(a) film na 8
Westernik

Hipokryzją to zalatuje, panie Westernik, hipokryzją.

Bez mała jedenaście słów z wielkiej literu się doliczyłem w tej wypowiedzi.
Czy każde z tych słów zasługuje na wyróżnienie? Sam autor, Stan Brakhage pisany małą literą, nie był godzien dostąpić on zatem tego zaszczytu, w przeciwieństwie do słów pozostałych?

cyt: 'czasu wspaniałej ilustracji przypływu i odpływu w dyptyku stana brakhage'a: Window Water Baby Moving i The Act of Seeing with One's Own True Eyes.'

ocenił(a) film na 9
truegod

heh, jaką tam hipokryzją, po prostu od każdej reguły istnieją zbawienne wyjątki i właśnie przypercepowałeś takowy!

rzeczywiście, używam wielkich liter w przypadku tytułów filmów (a w przypadku tytułów płyt muzycznych to i nawet całe zapisuje drukowanymi literami, bo płyty ważniejsze w serdószkó mym miejsce zajmują niźli jakieś tam durne filmy) z przyczyn banalnie praktycznych - chodzi o to, żeby go w tekście wyróżnić. bo jednak najważniejsze na tym portalu są filmy, co do tego chyba wszyscy się zgodzimy..

po prostu tak już mam, że liter wielkich ponad konieczność ich istnienia kciukać nie będę i basta i nie ma sensu nad tym wydziwiać. to mi też estetycznie zupełnie nie odpowiada, po prostu bardzo brzydko wygląda.

ocenił(a) film na 9
truegod

tak by the way - niewiele jest w moim słowniku słów, które bardziej zasługują na to, aby pisać je z wielkich liter, niż imię i nazwisko pana Stana Brakhage'a właśnie..

Westernik

Miłość to jest wielkie słowo. Ale wygląda bardzo niesymetrycznie. I taka jest. Cudownie mi się Ciebie czytało. Film mnie rozzłościł, co w zasadzie nie jest najgorszą obelgą dla filmu, bo silne emocje były. Wściekłość wywołał. Po co na to patrzeć? Nie chcę tego widzieć. Seans był okrutny w sposób bardzo realistyczny i tego znieść nie mogłam. Czy kino nie powinno być ucieczką od tego co jest przygniatającą „realnością”. Gaspar zawsze był boleśnie namacalny, ale to jest zbyt brzydkie, zbyt mało krwawe, zapocone i oblane spermą. To jest definicja gównianego życia, nie chcę tego od kina.

ocenił(a) film na 9
Lisa__Rowe

no tak, wprawdzie szczegóły tego cinematograficznego cudum cudowatum gdzieś mnie się już po drodze na zakręcie dziejów z woreczka powysypywały, ale codziennie patrzę na jego plakat, który wisi u mnie w mieszkaniu, w korytarzu. stanowi swoją drogą bardzo ciekawy a nieoficjalny dyptyk z plakatem, który wisi obok - do Nieustających Wakacji dżarmusza (ten autorstwa klimowskiego). w oba te plakaty wpisano pewien ruch, czy manewr.

na plakacie do Nieustających Wakacji część bohatera odrywa się od niego samego i ciągnie, niejako, w świat a autonomicznie, niezależnie od reszty ciała.

na plakacie do Vortexu jest inaczej - on pochyla się, schodzi ze swojej połowy świata po to, aby ją przytulić na jej połowie. jest też znamienne, że wchodząc na jej połowę nie zabarwia jej świata swoim kolorem, tylko natychmiast przyjmuje jej barwę. na swojej stronie jest więc czerwony, po jej stronie żółty.

moja teoria jest taka: on rzuca się w otchłanie jej intymnej samotności z gestem, który jednak zahacza o miłość.

zatem więc: jeżeli próżno jest szukać miłosnych manewrów w tym chaosie boleści, krętactw i żali - a jednak chciałoby się choć troszeczkę wierzyć, że świat nie jest tak podłym miejscem jakim się wydaje - to może warto je odnaleźć choćby na plakacie?

tyle mojej teorii i praktyki w tym temacie:)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones