od dziwnego zdrewnienia, jakiego doznawał, gdy wchodził na plan, że nie można było poznać w granych przez niego bohaterach filmów tego dowcipnego prezentera z "Teleexpressu". Np. w filmie Wierzbiańskiego/Wohla "Hania" jako Henryk ujemnie odbija od świetnych aktorów wokół. Nie pojmuję, z czego wynikała decyzja reżysera, by zatrudnić akurat jego w jednej z głównych ról. Patrząc na niego np. w tejże "Hani" nie dostrzegam jakiegoś budowania roli, charakteru granej postaci, bo np.irytacja Henryka jest irytacją samą w sobie, nie "od siebie", nie ukazującą osobowości postaci w filmie. Wprawdzie w "Hani" oprócz świetnych aktorów jak Englert, Voit, Bartosik młodzi aktorzy nie grają zbyt dobrze... ale u Orłosia to było regułą.
Co nie oznacza, że nie jest to człowiek w innej sferze utalentowany.